'Gry i zabawy z berbeciem. Podręcznik użytkownika' - recenzja

Tytuł: Gry i zabawy z berbeciem. Podręcznik użytkownika

Autor: Lynn Rosen i Joe Borgenicht

Wydawnictwo:  Vesper

Rok wydania: 2018

Liczba stron: 142

Ocena: 1/5

Opinia:

Kiedy zostałam mamą, poprosiłam moją mamę, żeby kupiła mi jakąś książkę o zabawach stymulujących rozwój dzieci. Tak w moje ręce trafiła pozycja Gry i zabawy z berbeciem. Podręcznik użytkownika". Książka była zapakowana w folię, więc nie miałyśmy możliwości obejrzeć jej przed zakupem. A szkoda, bo nie przypadła nam do gustu. Chociaż grafika na okładce może sugerować, że nie jest to typowa książka o dzieciach, opis z tyłu jest jak najbardziej zachęcający: książka zawiera 75 stymulujących zabaw dla dzieci w wieku 0-36 miesięcy. W czym więc tkwi problem?

Mnie nie przekonuje język książki, język, co warto podkreślić, bardzo specyficzny. Autorzy starają się opisać dziecko i jego rozwój technicznymi terminami. Rodzic jest użytkownikiem nowego 'modelu' albo 'egzemplarza' lub 'jednostki' dziecka. Dzieci we wstępie porównywane są do komputerów, których instrukcji obsługi trzeba się nauczyć. Pozwolę sobie zacytować wstęp ze str. 9: „Zapewne zdążyłeś już się oswoić z wieloma funkcjami swojego modelu. (...) Niniejszy przewodnik został opracowany, by pomóc ci zapoznać się z rozszerzeniami aplikacji i rozwojem możliwości twojego egzemplarza."




Opis zabawy zwanej ruchem karuzeli ze str. 15 zawiera takie zdania: „Zamocuj karuzelę nad kołyską modelu lub połóż model na kocu na podłodze (...). Upewnij się, że karuzela/zabawki znajdują się w odległości około 45 cm od sensorów wizualnych egzemplarza, jako że nie ma on jeszcze aktywowanej funkcji programowania wizji długodystansowej." Nie wiem, być może taki opis zabaw z dzieckiem śmieszy inżynierów, ale mnie całkowicie zszokował, albo co najmniej zniesmaczył. Rozumiem, że taki język to konwencja i może przyciągać pewien typ czytelników do książki, ale jednak nie chciałam myśleć o mojej nowonarodzonej córce jako o 'egzemplarzu dziecka'. Czytałam międzynarodowe recenzje tej książki i wydają się dobre, może jest to więc kwestia tłumaczenia? Jedno jest pewne, poczucie humoru autorów mnie nie przekonało. 



Abstrahując od języka książki, jak oceniam jej zawartość? Również same zabawy mnie rozczarowały. Wiele z nich jest oczywistych, jak np. wyglądanie przez okno z dzieckiem i nazywanie przedmiotów, czytanie dziecku książki lub przeglądanie z nim gazety, zabawa w chowanego czy wspólne przygotowywanie ciasta. Myślę, że każdy rodzic kiedyś wykonywał te czynności z dzieckiem i niepotrzebna mu do tego była żadna książka. Ta pozycja jest chyba skierowana do bardzo zagubionych osób, które kompletnie nie wiedzą, jak zajmować się młodym człowiekiem. 

Podsumowując, ani język książki, ani przedstawione w niej zabawy mi się specjalnie nie podobają. Moim zdaniem są oczywiste i mało rozwijające, tzn. i bez książki każdy rodzic z dzieckiem będzie się w nie bawił. Dlatego nie mogę Wam polecić tej pozycji. 

A co Wy o niej myślicie?

Prześlij komentarz

0 Komentarze