Polski hydraulik i najnowsze opowieści ze Szwecji - recenzja

Tytuł: Polski hydraulik i najnowsze opowieści ze Szwecji

Autor: Maciej Zaremba Bielawski

Wydawnictwo: Agora

Rok wydania: 2019

Liczba stron: 544

Ocena: 4/5

Opinia:

Maciej Zaremba Bielawski to znany komentator szwedzkiej rzeczywistości. Jako dziennikarz znanego szwedzkiego dziennika Dagens Nyheter i dociekliwy reporter niejednokrotnie podjął się relacjonowania trudnych tematów i wydarzeń. Chociaż autor Polskiego hydraulika" urodził się w Polsce, swoje reportaże pisze po szwedzku i są one skierowane do szwedzkiego odbiorcy - czytającego dziennik, dla którego Zaremba Bielawski pracuje. To zainteresowanie Polaków Szwecją, jej obyczajowością, a także pewnego rodzaju moda na Skandynawię sprawiła, że przeznaczone dla szwedzkiej publiczności reportaże zostały przetłumaczone na język polski, a książka doczekała się już trzeciego, uzupełnionego, wydania. Zbioru „Polski hydraulik i najnowsze opowieści ze Szwecji" w żadnym razie nie można traktować jako książki wiernie portretującej Szwecję i jej obyczaje - Zaremba Bielawski na wierzch wyciąga w swoich reportażach patologie, absurdalne interpretacje prawa i bolączki szwedzkiego systemu. Nie jest to zatem łatwa lektura.

Zbiór reportaży jest bardzo różnorodny. Przeczytamy więc o braku funkcjonalności szwedzkiego systemu opieki zdrowotnej, która zamiast holistycznie opiekować się pacjentem, wycenia różne jego bolączki i usługi według sztywnego schematu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby taki system nie doprowadzał czasem do śmierci pacjenta, który w innych okolicznościach miałby szansę przeżycia. Przeczytamy o aresztowanych i wpędzonych do więzienia szwedzkich marynarzach, którzy po powrocie z wojny musieli odsiedzieć swoje, bo kiedy pracowali na morzu dla szwedzkiego państwa, nie odprowadzali należnych podatków. Przeczytamy również o absurdach szwedzkiego szkolnictwa, systemu prawnego, pomocy społecznej i wielu wielu innych. Kto szuka „haków" na Szwecję, z pewnością je w tych tekstach znajdzie. Takiej interpretacji swoich reportaży w Szwecji obawiał się sam autor, który w przedmowie do najnowszego wydania pisze (s. 8-13): 

„Niektórzy czytelnicy byli pewni, że te reportaże, napisane przez Polaka, powstały właśnie gwoli pokrzepienia polskich serc.

To nieporozumienie. Żaden z tych reportaży nie był pisany dla innej publiczności niż szwedzka. A zebrane w książce nie są bynajmniej przewodnikiem po Szwecji, taj samo jak antologia polskiego reportażu - o łowcach skór, o Jedwabnem, o rodzicach zabijających noworodki itp., itd. - nie jest bedekerem po Polsce. Dziennikarz zaangażowany pisze o tym, co go niepokoi, przeraża lub boli. (...) 

Popyt na szwedzkie niedole musiał przewyższyć podaż, bo najwyraźniej nie wystarczają już prawdziwe doniesienia. (...)

Czy mam przyczyniać się do tej propagandy? (...) ja wierzę w czytelnika. Przed zdolnym demagogiem nie ma obrony, taki potrafi wszystko przeinaczyć. Albo po prostu zmyślić. Mądry czytelnik za to dostrzeże, że ten szwedzki skandal jest nie tylko o Szwecji. To historia o tym, że każda władza zostanie nadużyta, jeśli zabraknie niezależnych sądów i innych instytucji, które ją krępują."

Kiedy czytałam pierwsze reportaże, byłam w szoku. Żyję w Szwecji, a opisane sytuacje były przerażające i z pewnością zmieniły moje postrzeganie pewnych spraw. Jednak szybko zdałam sobie sprawę, że na dobrą sprawę taki zestaw tekstów o absurdach prawnych i niedoskonałościach systemu można by napisać niemalże o każdym kraju, także Polsce. Może takie „polskie" teksty byłyby jeszcze bardziej absurdalne. Maciej Zaremba Bielawski ich nigdy nie napisze, bo jest dziennikarzem szwedzkim. Jego dochodzenia i doniesienia nierzadko jednak wstrząsnęły szwedzką opinią publiczną, a reportaże doprowadziły do interwencji odpowiednich służb. Czytając teksty szwedzko-polskiego autora możemy zrozumieć, że stoi za nimi rzetelność i dociekliwość dziennikarza, który nie boi się dotrzeć do głębi problemu. 

Myli się więc ten, kto po lekturze „Polskiego hydraulika" poczuje pewnego rodzaju „Schadenfreude". Niemało osób chętnie widziałoby szwedzkie społeczeństwo idące na zagładę, bo w wielu kwestiach Szwecja jest wyrzutem sumienia Polski, a nawet Europy i ta postawa prymusa irytuje. Widać to było na przykład podczas pandemii koronawirusa, kiedy liczne kraje wprowadziły obostrzenia, a Szwecja zrezygnowała z tej strategii. Wydawało się, że świat tylko czeka, aż Szwecji podwinie się noga i wskaźnik zakażeń i umieralności wzrośnie. „Polski hydraulik" to zestaw reportaży, które pokazują Szwecję w jej najgorszej odsłonie i warto o tym pamiętać. Zaremba Bielawski nie pisze o tym, co jest piękne i ładne - Szwecja ma wystarczająco dużo bardów chwalących jej wyjątkowość. 

Myślę, że wielu z nas, a w szczególności budowniczowie systemów społecznych i prawnych mogliby się nauczyć z książki Macieja Zaremby Bielawskiego, jak nie interpretować prawa i jakich błędów nie popełniać. Z jednej strony jest więc „Polski hydraulik" opowieścią o Szwecji, ale z drugiej o ludzkich błędach i absurdach systemu, który mógłby powstać wszędzie. Najważniejsze to wynieść nauczkę z takich historii. 

Książkę polecam każdemu, kogo interesuje Szwecja, ale również meandry polityki społecznej. Czy jest to lektura idealna? Większość tekstów jest bardzo dobra. Myślę jednak, że niektóre reportaże mogą być bardziej czytelne dla szwedzkiego czytelnika i ten polski może czuć się zagubiony, czytając wybrane fragmenty. Wiele reportaży przytacza też liczne opisy przypadków, zawiera dygresje autora i niektórym z tekstów brakuje puenty - jakby były pisane na szybko, albo jakby ogrom zebranego materiału dowodowego przytłoczył piszącego. Przez to lektura niektórych rozdziałów może się dłużyć. Nie mówimy tu bowiem o reportażach kilkustronicowych, a raczej kilkudziesięciostronicowych. Jednak bez wątpienia „Polski hydraulik" to ważna pozycja na liście polskich książek o Szwecji. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze