Wielojęzyczność trzylatki - podsumowanie

 

Jakiś czas temu minął trzeci rok naszej wielojęzycznej rodziny, więc czas na coroczne podsumowanie. Naszą strategię językową i postępy w drugim roku życia córki opisałam w zeszłorocznym poście:

https://polskamamazagranica.blogspot.com/2021/09/wielojezycznosc-dwulatki-podsumowanie.html

Wielojęzyczne środowisko

Moja córka na co dzień wychowuje się w środowisku trójjęzycznym. W domu nadal stosujemy metodę OPOL (one parent one language). Ja mówię do córki po polsku, mąż po włosku. Z mężem rozmawiam po włosku. W przedszkolu córka ma do czynienia ze szwedzkim. Poza tym w trzecim roku życia chodziła na dwa zajęcia dodatkowe w języku szwedzkim (sport i weekendowe spotkania w lesie). W sytuacjach towarzyskich często posługujemy się językiem angielskim i córka ma dwie koleżanki w przedszkolu, które posługują się tym językiem, ale nie jest to obecnie język, jaki aktywnie u niej wspieramy.

Nasza córka wykazuje duże zainteresowanie językami, umie tłumaczyć między nimi i wydaje mi się, że jest nad wyraz elokwentna w swoich ojczystych językach. W trzecim roku życia wykazała duże zainteresowanie nauką języka angielskiego, najwidoczniej podświadomie czując, że jest to istotny język, ale celowo postanowiłam poczekać z wprowadzeniem dodatkowego języka w jej życie. Chcę, aby jej szwedzki się ugruntował, zanim wprowadzimy czwarty język do jej lingwistycznego repertuaru. Oczywiście, córka zna pojedyncze słowa po angielsku, które przemycamy podczas naszych codziennych konwersacji. Ma bardzo dobrą pamięć i zazwyczaj po jednym użyciu i wytłumaczeniu słowa zapamiętuje je. Nie tylko na krótko. Czasami o czymś czytamy, ja zapominam tej nazwy albo imienia, a ona je wspomina dwa miesiące po tym, jak o tym czytaliśmy.

Ekspozycja na języki ojczyste w domu

W trzecim roku życia córki kontynuowaliśmy naszą strategię rozwoju językowego przez rozmowy z rodzicami i rodziną, czytanie książek, wizyty w krajach rodziców i wizyty rodziny u nas. Dodatkowo stopniowo włączyliśmy do używanych mediów telewizję i iPada.

Książki w językach ojczystych

Jeśli chodzi o książki, to czytamy z córką głownie dłuższe teksty. Niektóre proste książki poszły u nas już całkowicie w odstawkę. W trzecim roku życia nadal popularna była u nas Kicia Kocia. Jednak w pewnym momencie nieco nam się znudziła. Ciekawą alternatywą do Kici Koci okazała się Misia Marysia, seria bardzo podobna w swojej wymowie i składająca się z wielu książek, ale napisana przez francuską autorkę Nadię Berkane.


Poza tym polubiłyśmy serię o Wilku autorstwa Francuzki Orianne Lallemand.



Regularnie czytałyśmy również książki z serii 100 bajek naszego dzieciństwa. Zaczęłam również zapoznawać córkę z niektórymi klasykami, tak jak Miś Uszatek, Kubuś Puchatek, czy baśnie braci Grimm. Poza tym postanowiłam wprowadzić do jej repertuaru nieco bardziej zaawansowane słownictwo, korzystając z encyklopedii dla dzieci o tematyce ciała człowieka i kontynentach. Niektóre z tematów były zaproponowane przez córkę. Przykładowo, w trzecim roku życia bardzo interesowała się dinozaurami i nauczyła się wszystkich nazw dinozaurów, nawet tych skomplikowanych jak np. parazaurolof czy heterodontozaur, które wypowiada bez problemu. Regularnie chodziliśmy też do biblioteki, aby czasami czytać coś innego niż zbiory domowe. Córka zdecydowanie więcej czytała po polsku niż po włosku.

Cyfrowe książki

Mając darmowy dostęp do platformy Polyglutt, szwedzkiej aplikacji wspierającej wielojęzyczność dzieci, korzystaliśmy i z tej oferty. Córka bardzo lubi tę aplikację, gdzie może sobie posłuchać wybranej bajki w danym języku. Sprawdza się ona u nas, kiedy jestem zajęta i potrzebuję chwili na coś innego, albo jestem zwyczajnie chora i nie daję rady czytać córce tyle, ile by chciała. Nie puszczamy córce bajek bez naszej obecności, natomiast znając repertuar Polyglutta mogę na chwilę zostawić córkę samą przed iPadem. Aplikacja Polyglutt ma tylko jedną wadę - działa na ekranie iPada, przez co jest szkodliwa dla młodych oczu. Dlatego też postanowiłam zainwestować w pióro i książki z serii Albik. One również pozwalają oszczędzić matczyny głos, wykorzystują nowoczesne technologie, ale bez szkodliwego promieniowania. O ile jednak Polyglutt potrafi zająć córkę na chwilę, zazwyczaj chce, abym używała pióra z serii Albik razem z nią. 



Pierwsze bajki i teledyski

Poza czytaniem i słuchaniem książek, w okolicach 2,5 roku życia córki zaczęliśmy jej pokazywać pierwsze bajki/teledyski dla dzieci. Zaczęliśmy od Świnki Peppy, ponieważ jedna bajka trwa 4 minuty. Córka zawsze oglądała tę samą bajkę po polsku i po włosku. W okresach choroby zapewne zdarzało nam się oglądać bajki nieco częściej, ale zazwyczaj oglądaliśmy średnio jedną bajkę na tydzień albo raz na dwa tygodnie. Niestety, Świnka Peppa, mimo że jest krótka, jest na tyle łatwa, że jej poziom językowy jest o wiele niższy niż ten naszej córki. Oglądanie serialu nie służyło więc u nas rozwojowi leksykalnemu, a jedynie wykreowaniu pozytywnej asocjacji z językiem ojczystym. Jeśli chodzi o piosenki z teledyskami, staramy się nie przekraczać dwóch na dzień, ale to też zależy od tygodnia. Zdarzają się dni, kiedy córka ogląda więcej teledysków, a zdarzają się całe tygodnie, że nie ogląda nic. Zazwyczaj słuchamy czegoś z repertuaru Śpiewających Brzdąców, dostępnego na YouTubie. Poza tym sporadycznie oglądałam z córką odcinki Misia Uszatka i Koziołka Matołka, ale ten drugi nie zawiera za dużo wypowiadanych słów, więc nie polecam go pod względem językowym. 

Kontakt z rodziną

Podobnie jak w drugim roku życia, staraliśmy się, aby córka codziennie przynajmniej przez krótki czas porozmawiała z jedną z babć. Jednak dzięki zniesieniu ograniczeń pandemicznych więcej wychodziliśmy z domu, więc kontakty z rodzinami w Polsce i Włoszech były nieco rzadsze i krótsze niż w ubiegłym roku.

W ciągu trzeciego roku życia córki byliśmy dwukrotnie w Polsce na okres ok. tygodnia. W Polsce miała kontakt nie tylko z dorosłymi, ale i dziećmi mówiącymi w języku polskim. Poza tym gościliśmy u siebie polską rodzinę na 4,5 tygodnia. Nie podróżowaliśmy w tym okresie do Włoch, ale gościliśmy włoską rodzinę w sumie przez 9 tygodni. Córka miała więc okazję wypróbować swoje językowe zdolności na kimś innym niż mamie czy tacie. 

Rezultaty - rozwój mowy i rozumienia w trzecim roku życia

Chociaż staraliśmy się dać córce równą ekspozycję na różne języki i w domu mówimy w języku włoskim, ku mojemu zdziwieniu, w trzecim roku jej życia to język polski wysunął się u niej na prowadzenie". Szczególnie było to widoczne, kiedy miała ok. 2,5 roku i mieliśmy włoskich gości przez trzy tygodnie. Widać było, że brakuje jej słów po włosku i nie ma w tym języku takiej płynności jak po polsku. Podejrzewam, że na świetną znajomość polskiego wpłynęły dwa czynniki: jej częste choroby i fakt, że to ja głównie spędzałam z nią czas, kiedy nie mogła pójść do przedszkola, oraz mnogość i różnorodność czytanych książek. Z córką mogę porozmawiać po polsku na właściwie każdy temat, nawet taki dorosły, jak ekologia czy wojna. Jej rozwój leksykalny znacznie wyprzedza ten emocjonalny.

Język włoski córki został wsparty przez dłuższy pobyt włoskich dziadków w okresie wakacyjnym. Jeśli chodzi o język szwedzki, córka całkowicie przestała go używać w kontakcie z nami. W domu słuchaliśmy tylko czasami niektórych szwedzkich piosenek i od czasu do czasu córka czytała/słuchała Polyglutta po szwedzku. Zauważyłam, że kiedy jesteśmy na zewnątrz, niechętnie używa szwedzkiego w naszej obecności (nie miała takich oporów w drugim roku życia). Od personelu przedszkola dostałam jednak potwierdzenie, że jej szwedzki rozwija się dobrze i mówi pełnymi zdaniami. Po 6-tygodniowej wakacyjnej przerwie z zerową ekspozycją na szwedzki, córka została nieco w tyle za szwedzkimi rówieśnikami. Plasowała się gdzieś mniej więcej pośrodku swojej grupy rówieśniczej w przedszkolu, podczas gdy w grupie włoskiej lub polskiej niewątpliwie byłaby jedną z najbardziej elokwentnych osób. Pod koniec trzeciego roku życia wypowiadała się bardzo dobrze po polsku, nieco gorzej po włosku i płynnie, ale z ograniczonym słownictwem po szwedzku. Podczas kiedy po polsku zawsze umie znaleźć odpowiednie słowo, czasem mnie pyta, jak coś nazywa się po szwedzku albo włosku. Widzę też, że nie rozumie wszystkiego po szwedzku. Obserwując jej rozwój leksykalny, w czwartym roku życia postanowiliśmy wesprzeć jej włoski przez wysłanie jej do sobotniego przedszkola włoskiego. Poza tym nadal wysyłamy ją na zajęcia sportowe po szwedzku i sporadycznie przychodzi do niej szwedzka opiekunka, która jej czyta i się z nią bawi. 

Językowe zabawy i feminatywy

Córka chętnie bawi się językiem. Ma niesamowitą pamięć do nowych słów i imion. Tworzy nowe, ciekawe wyrazy, układa własne piosenki i bawi się formą. Czasami dla zabawy zmienia końcówki wszystkich wyrazów, które w danej chwili wypowiada. Przykładowo, przy kuchennym stole, jedząc pitę z sałatą, awokado, pomidorami i falafelem, moja córka bawi się słowami, mówiąc, że je sałatusa, falafelusa, awokadusa, pomidorusa itp. 

Bardzo ciekawa jest również obserwacja tego, jak córka formułuje feminatywy. Przychodzą jej one całkiem naturalnie. Przykładowo kiedyś rozmawiałyśmy o Śwince Peppie i powiedziałam „Niezły gagatek z tej Peppy Pig", a moja córka mnie poprawiła, mówiąc: „Gagatka, mamo. Niezła z niej gagatka. Przecież świnka Peppa jest dziewczynką". Stawia mnie to nieraz przed dylematem, bo w języku polskim obserwuje się obecnie tendencję do promowania feminatywów, jednak nie wiadomo, jak daleko to zajdzie. Feminatywy w języku polskim są nadal rzadkie i wiele form tworzonych przez moją córkę jest przez to niepoprawnych, bo nieistniejących. Z drugiej strony nie chciałabym u niej zahamować tego naturalnego podejścia do języka.

Błędy językowe wielojęzycznej trzylatki

Córka zaczęła formułować bardzo skomplikowane zdania w języku polskim, ale czasem zdarza jej się błędne użycie formy czasownikowej. Formułuje np. zdania w trybie przypuszczającym i robi błędy w czasownikach, szczególnie w zdaniach z -byśmy. Potrafi na przykład powiedzieć: „Jakby byłam w tamtym pokoju, to by bawiłam się w lego."  Podczas zabawy zdarza jej się również utworzyć błędną formę bezokolicznika, np. w opisie zabawy „Ja będę zabierzać Ci piłkę".

Zdarza jej się źle odmienić wyrazy przez przypadki, zwłaszcza nazwy własne i imiona. Występuje u niej także zjawisko interferencji językowej w postaci np. kalek językowych. Jedną z najczęściej używanych przez nią kalek jest:
„Mam ciepło". Zamiast „Jest mi ciepło". Jest to kalka z włoskiego „Ho caldo".

Uparcie używa również „dwa" zamiast „dwie" w wyrażeniach takich jak „dwie książki" czy „dwie strony". 

Jeśli chodzi o wymowę, myślę, że córka nie ma większych problemów, jest rozumiana przez innych Polaków, Włochów, Szwedów. Ma jeszcze problem z wymową „r" (podobno to norma do 6 roku życia) oraz pewnymi zbitkami zgłoskowymi, jak „szcz". Chociaż potrafi bezbłędnie powiedzieć „jesz" i „cze", kiedy chce powiedzieć „jeszcze", wychodzi z tego „jeszke". 

Podsumowanie

Podobnie jak w zeszłym roku, podsumowując rozwój językowy naszej trzylatki, muszę stwierdzić, że świetnie sobie radzi w trzyjęzycznym środowisku. Jej rozwój językowy w języku włoskim i polskim nie odstaje od rówieśników w Polsce czy Włoszech, ba, jest nawet powyżej normy (to moje subiektywne wrażenie), zaś w języku szwedzkim dobrze sobie radzi na co dzień, ale ma bez wątpienia mniejsze słownictwo niż w ojczystych językach. 

Nasz cel na czwarty rok życia córki to dalsza praca nad jej repertuarem językowym. Od 3 roku życia dzieci mieszkające w Sztokholmie mają dostęp do weekendowych zajęć po włosku i polsku, na które zapisaliśmy córkę. Myślę, że kontakt z rówieśnikami posługującymi się językami ojczystymi będzie dla niej bardzo ważny. Jeśli chodzi o język szwedzki, mamy wrażenie, że przedszkole nie za bardzo ją stymuluje pod tym względem (w przeciwieństwie do przedszkola w Lund, gdzie mieszkaliśmy wcześniej), dlatego kontynuujemy zajęcia dodatkowe w języku szwedzkim i postanowiliśmy, że na razie będzie miała szwedzkojęzyczną opiekunkę. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze