Tytuł: Idealne życie
Autor: Katarzyna Kołczewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 381
Ocena: 2.5/5
„Idealne życie" to kolejna po „Zemście" (o której pisałam tutaj: https://polskamamazagranica.blogspot.com/2020/08/zemsta-magorzaty-maciejewskiej-recenzja.html) wakacyjna lektura dla kobiet, którą wypożyczyłam w ramach eksploracji polskich zbiorów biblioteki publicznej w Lund.
Historia wydaje się ciekawa i taka rzeczywiście jest, więc dlaczego książkę oceniam jedynie na 2.5/5? Głównie przez rażącą mnie stylistykę i denerwującą osobę głównej bohaterki. Język książki wydaje mi się niedopracowany, tak jakby pozycji brakowało porządnej korekty i redakcji. Czytając, miałam miejscami wrażenie zgrzytu. Ktoś czasem mówił coś, co zupełnie do niego nie pasowało, albo wpadał gniew za szybko, albo bez powodu. Tak jakby książka była napisana na chybcika. Zdarzały się też grafomańskie wstawki, takie jak ten kwiatek na str. 113 „Wpadające przez okno promienie słońca rozszczepiały się w krysztale tysiącami maleńkich tęcz. Ich siostry bliźniaczki tańczyły po śnieżnobiałym blacie." Czasami autorka używała infantylnych wyrażeń niepasujących do kontekstu. Na przykład, siedząc naprzeciwko pewnego mężczyzny w restauracji Ewa myśli: „Siedzi z łokciami na stole, zauważyła w myślach Ewa. A fe!" (str. 276). Na str. 301 znalazłam taki fragment: „Wychowanie i zasady moralne Ewy nie aprobowały romansów z cudzoziemcami i zdradzania męża." Szczególnie zmierziły mnie te "romanse z cudzoziemcami". Jako osoba mieszkająca za granicą i mająca zagranicznego partnera odebrałam ten ustęp jako ksenofobiczny. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nie autorka, a główna bohaterka miała takie myśli. Tak być może jest, co czyni głupiutką Ewę jeszcze bardziej denerwującą osobą. Czytelnikowi ręce opadają, podczas kiedy śledzi perypetie Ewy w Warszawie. Bliźniaczka zachowuje się infantylnie i niezbyt inteligentnie. Ocenia ludzi na każdym kroku i jest pełna uprzedzeń. Ciężko się z taką postacią utożsamiać.
Sama historia przedstawiona w książce jest ciekawa. Kończy się trochę mało spektakularnie, ale książka trzyma w napięciu i szybko się ją czyta. Myślę, że gdyby podszlifować jej język i zaadaptować na potrzeby telewizji, powstałby z niej niezły film. Szkoda, że taki potencjał został zmarnowany poprzez niedbałość. Być może jestem jednak zbyt surowa (kiedyś sama zajmowałam się korektą artykułów i książek) i jeśli nie jesteście osobami, których rażą takie stylistyczne wpadki, a wystarczy Wam ciekawa opowieść, to może się okazać, że będzie to pozycja właśnie dla Was.
1 Komentarze
Czytałam, dobry przerywnik na jesienne wieczory:)
OdpowiedzUsuń